piątek, 25 czerwca 2010

Dzień 14: Alpejskie marzenie

Dzisiejsza wyprawa w Alpy jest prawdopodobnie najtrudniejszą, najdłuższą, ale i najpiękniejszą widokowo jednodniową wycieczką, jaką zaplanował dla naszej rodziny mój mąż. Tak naprawdę to było jego marzenie od początku przyjazdu tutaj: wybrać się na przełęcz Col de la Bonette. Przyznam się szczerze, w ogóle nie miałam świadomości, gdzie się wybieramy. Wiedziałam tylko, że będzie naj, naj. I rzeczywiście tak było.


Z uwagi na dzieci w grę wchodziła tylko samochodowa wyprawa od rana do wieczora, żeby na noc powrócić na kemping. Wyjechaliśmy wcześniej niż zwykle czyli o 8.00. I autostradą, a potem malowniczą trasą w dolinie rzeki Var, wzdłuż której równolegle biegnie linia ciuchci prowansalskiej, mknęliśmy w kierunku Alp (Alpes de Haute Provence). Przemierzyliśmy dziś kilka dolin i praktycznie każda była niezwykle piękna, porównywalna z kanionem Verdon, który widzieliśmy kilka dni temu. Z doliny rzeki Var skręciliśmy do Gorges du Cians (D28), dość wąskiego kanionu z czerwono zabarwionymi strzelistymi skałami po obu stronach. Potem dojazd do Col de la Couillole (1678 m) i najbardziej karkołomna część naszej wyprawy (co się dopiero później okazało!), zjazd do doliny rzeki Tinée - wąską, strasznie krętą drogą D30, z ostrymi zakrętami, cud, że był tam stosunkowo mały ruch. Dalej pojechaliśmy już wygodnie wzdłuż Gorges de Valabres drogą D2205, podziwiając uroki alpejskiej natury i stopniowo nabierając wysokości.


Ostatni odcinek D64 na Col de la Bonette (2802 m) był szczególnie malowniczy, bo jechaliśmy łagodną serpentyną wijącą się wśród kwitnących łąk i skał pokrytych gdzieniegdzie śniegiem. Wrażeń moc u pasażerów, u kierowcy - jeszcze więcej :) Nawet nasze dzieci, które nieczęsto coś wzrusza, były mocno zainteresowane. Zwłaszcza świstakami śmigającymi przed samochodem tak szybko, że trudno je było porządnie sfotografować. Widziane z daleka łaciate góry teraz były na wyciągnięcie ręki.


Na samej przełęczy wreszcie dłuższy postój, połączony z jedzeniem kanapek i sesją zdjęciową. Co prawda było tam dość tłoczno, ale jednak miło. Potem na drugą stronę w kierunku miejscowości Jausiers i dalej z powrotem drogą D902 na kolejną przełęcz Col de la Cayolle (2326 m) i dolinami chwilami przypominającymi nasze Tatry Zachodnie. Bardzo ciekawy okazał się także kanion rzeki Var Gorges de Daluis, z czerwonymi skałami i kilkoma pięknymi miejscami widokowymi.


Dalej przez Castellane do Grasse, gdzie zahaczyliśmy o fast food z placem zabaw, który dzieci lubią najbardziej ;) i autostradą do domu. W sumie 12 godzin jazdy z przerwami. Dzieciom się podobało, były przeszczęśliwe zwłaszcza z powodu ostatniego punktu programu naszej wycieczki, a i nam ten dzisiejszy "maraton", choć chwilowo mocno wyczerpujący, dostarczył niezapomnianych wrażeń.


Pokaż F2010 Dzień 14 : Alpejskie marzenie na większej mapie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz