wtorek, 29 czerwca 2010

Dzień 19: Lawendowe pola


Dzisiejszy dzień zaczęliśmy od targu w Gordes. Jednak zamiast spodziewanego lokalnego marketu z artykułami rolnymi znaleźliśmy się wśród tłumu ludzi, w dużej części angielskojęzycznych, na targu ze wszystkim, co może być interesujące dla turysty. Był to nasz pierwszy targ tu w Prowansji, więc z zainteresowaniem oglądaliśmy stragany. Zakupiliśmy pyszne czereśnie, jakich nie ma w Polsce, jak zgodnie stwierdziły dzieci ;) W czasie targu praktycznie niemożliwe było zwiedzanie miasteczka z uwagi na kłębiące się wszędzie tłumy.


Dwa kroki od Gordes znajduje się trzecia z "sióstr", jak nazywają Francuzi trzy podobne do siebie klasztory cystersów położone w Prowansji, Abbaye de Senanque. Prawie wszystkie przewodniki z tego rejonu mają na okładce widoczek stamtąd z klasztorem i polem lawendy. Bardzo byłam ciekawa tych pól, o których tyle się naczytałam. No i jednak chyba jestem odrobinę zawiedziona, bo lawenda już prawie przekwitła, tylko gdzieniegdzie można znaleźć kwiatki na łodyżkach. Kolor pól jest bardziej ciemnogranatowy niż fioletowy, jak podczas kwitnienia, ale może trochę wybrzydzam. Jak popatrzyłam na zdjęcia, to i tak nawet przekwitnięta lawenda wygląda pięknie. Sam klasztor, po którym oprowadzała nas przez godzinę przewodniczka, ponieważ zamieszkany, to chyba jest najciekawszy z tych, które widzieliśmy. Dużo się można było dowiedzieć o zakonie i zwyczajach klasztornych, pod warunkiem, że się rozumie francuski, co w ogóle jest sprawą niezwykle przydatną podczas podróży tu we Francji. Minusem tego miejsca jest to, że ściągają tu tabuny turystów i każdy chce sobie zrobić zdjęciem na lawendowym polu na tle klasztoru. Zupełnie tak jak my ;)


Dzień był bardzo upalny, więc po wizycie w opactwie, pojechaliśmy na lody do Fontaine-de-Vaucluse (były nawet o smaku lawendowym!), bardzo miłego miasteczka nad rzeką Sorgue. Można tam odbyć wycieczkę do źródeł, co oczywiście zrobiliśmy. Tym się też mocno utrudziliśmy, ale na końcu trasy dzieci mogły chwilkę pobrodzić w szmagardowym jeziorku, z którego wypływa rzeka. Sama Sorgue miała ciemnozielony, butelkowy kolor - zupełnie niezwykły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz