piątek, 18 czerwca 2010

Dzień siódmy: Świat jest piękny !


Przez te kilka dni pobytu na prowansalskiej ziemi stale się uczymy, że trzeba być gotowym w każdej chwili do zmodyfikowania pierwotnych planów wycieczkowych. Cała wczorajsza noc to jedna wielka ulewa, ale rano już świeciło piękne słońce. Wiemy z internetu i dziś mogliśmy naocznie sprawdzić, że ostatnie ulewy dokonały wielu spustoszeń w okolicznych miejscowościach. Między innymi w okolicach Draguignan zamknięto drogi, które się zapadły i dłuższy czas w Ste-Maxime brakowało prądu. Tak więc chcąc skorzystać ze słonecznej pogody postanowiliśmy zapuścić się dziś do kanionu rzeki Verdon - podobno mega atrakcji na skalę europejską. Już sam dojazd przez góry był przyjemnością, bo trasa piękna widokowo i mijaliśmy ciekawe miasteczka, między innymi Bagnol en Foret i Fayence. Dotarliśmy do rzeki Verdon, udało się nam wyjść z samochodu na pierwszym postoju, bo akurat rzeką spływały załogi na pontonach i właśnie wtedy rozpadał się deszcz. Musieliśmy zmienić plan, bo w deszczu podziwianie kanionu nie miało specjalnego sensu i warto z tym poczekać na lepszą aurę. Skierowaliśmy się w stronę Saint Tropez.

W Saint Tropez pochodziliśmy po wąskich, eleganckich uliczkach, a potem usiedliśmy na bulwarze nadmorskim w porcie, żeby zjeść zakupione na miejscu pyszne kanapki. Kontemplowaliśmy widoki i przyglądaliśmy się ludziom i jachtom. Potem jeszcze przypatrywaliśmy się popołudniowej grze w boules na placu de Lices. Chyba z sześć ekip, przeważnie starszych panów, grało w tym samym czasie w różnych miejscach placu. A ja się na początku zastanawiałam, że taki słynny plac, a nie jest wybrukowany... A to właśnie po to, aby móc grać tam w boules, inaczej petanque. Brigitte Bardot nie spotkaliśmy, ani nie znaleźliśmy słynnego budynku żandarmerii (nigdzie o tym nie piszą w przewodnikach, a planu miasteczka nie zabraliśmy dziś na wycieczkę - kolejna nauczka!), ale Saint Tropez będziemy miło wspominać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz