poniedziałek, 21 czerwca 2010

Dzień 11: Uroki Monako

Na naszym samochodowym liczniku kolejne 200 km. Dziś zwiedzaliśmy księstwo Monako. Najpierw trzeba było tam dojechać, ale autostradą udało się to nam niemal błyskawicznie. Ilekroć jadę autostradą, myślę o dniu, kiedy w ten sposób będziemy mogli przemieszczać się swobodnie w Polsce. Tylko kiedy będzie ten dzień...? Dlaczego w innych krajach to tak szybko idzie, oddawane są setki kilometrów autostrad, a u nas... To taka mała refleksja.


W Monako byliśmy pierwszy raz, więc przede wszystkim wyzwaniem było znalezienie odpowiedniego podziemnego parkingu, co zajęło nam chwilę. Rzeczywiście każdy skrawek ziemi wykorzystany do maksimum. Żelaznem punktem programu było Muzeum Oceanograficzne z przepięknymi akwariami. Ktokolwiek odwiedza to państewko, szczególnie z dziećmi, to miejsce trzeba odwiedzić koniecznie. Ekspozycje typowo muzealne zlokalizowane na pierwszym piętrze nie wzbudziły dużego zainteresowania naszych pociech, choć są na pewno też ciekawe, natomiast wielkie i mniejsze akwaria przedstawiające florę i faunę mórz tropikalnych oraz Morza Śródziemnego zapadną nam w pamięć na długo. Nawet nasza czteroletnia córeczka była oczarowana wielkim dwupoziomowym akwarium z rafami koralowymi, gdzie pomiędzy rybami śmigały rekiny.
My ogólnie lubimy rybki, więc jest to temat, który przyciąga nas jak magnes zawsze i wszędzie.



Po zjedzeniu lunchu w postaci kanapek na dziedzińcu przed muzeum, przyszedł czas na podziwianie panoram miasta i leżącego nieopodal Monte Carlo, którego już nie zwiedzaliśmy, choć, jak byśmy byli bez dzieci, nie omieszkalibyśmy tego zrobić. Przez ogrody, dla mnie super ciekawe z rzadkimi okazami drzew z różnych części świata, doszliśmy do katedry. Po wyjściu z niej skierowaliśmy się do obiektu westchnień naszych córek, pałacu zamieszkiwanego przez prawdziwego księcia. Tematy balów, sposoby poruszania się i ubierania księcia, czy ma żonę, czy nie - wszystko było dla nich ważne. Nasza czteroletnia Karolcia była trochę zawiedziona, że pałac pilnowany jest przez gwardzistów i, że nie można pójść ot tak sobie odwiedzić "książa" czyli księcia, ale jakoś sobie to wytłumaczyła - "bo on dziś nie wydaje balu...".

Monako rzeczywiście jest bardzo zatłoczone, samochodami i turystami ze wszystkich stron świata - w tym sporo z Polski. Na mnie zrobiło pozytywne wrażenie, bardzo zadbane, non-stop sprzątane, troszczące się o turystów, np. w kwestiach informacji. Ceny też jakoś nie zwalały z nóg, przynajmniej lodów ;) Po prostu ładne.


Potem w powrotnej drodze rzut oka na malownicze Eze, miasto położone na skale wysuniętej w morze i dalej górną trasą Corniche (Grande Corniche - droga wykuta w skałach wzdłuż wybrzeża, piękna widokowo) powrót na autostradę.

2 komentarze:

  1. Oceanarium robi wrażenie. Spędziłam tam chyba 4 godziny oglądając te wszystkie stworzonka oraz zwiedzając muzeum na wyższych piętrach budynku. Monaco ma największy odsetek zagęszczenia na świecie, stąd tak trudno o parking. ja zawsze parkuję jakieś 100m na zachód od ogrodu botanicznego w (o ile się nie mylę) 6-piętrowej kondygnacji parkingowej. Monaco piękne, ale klimat zdecydowanie nie mój... wszędzie tylko snobizm, przepych i zabawne sytuacje w damskich toaletach w luksusowych restauracjach hotelowych. Jednak jest to dobry sposób na zmianę środowiska podrózując dłuższy czas po urokliwej prowansji.
    Madzia

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się co do klimatu w Monaco ;)

    OdpowiedzUsuń